niedziela, 13 czerwca 2010

inteligencja- koń pociągowy życiowego sukcesu czy kula u nogi?

Giampaolo Perna w swej książce pt. „Formuła inteligencji. Jak odkryć i wykorzystać wszystkie siły umysłu” ukazuje kilka rodzai inteligencji. Lektura ta bardzo mnie zaciekawiła i zainspirowała. Idąc tropem Perna spróbuję pokazać w jaki sposób dany rodzaj inteligencji pomaga w karierze życiowej.
Pierwszą sprawą, na którą musimy zwrócić uwagę jest fakt, że mózg kontroluje całe ludzkie ciało. Każda funkcja ludzkiego ciała jest regulowana przez system nerwowy. Zachowanie się w sposób inteligentny polega na skutecznym dostosowaniu się do wymogów środowiska zewnętrznego i wewnętrznego, czyli na zachowaniu się w sposób harmonijnie nastawiony na dobre samopoczucie psychofizyczne, na praktykowanie naszej sprawności intelektualnej.
Człowiek swoją karierę życiową zaczyna od momentu przyjścia na świat. Na początku nieświadomie, a następnie z coraz większym zaangażowaniem wyznacza kolejne cele swojej życiowej wędrówki. Pierwszą inteligencją, jaka towarzyszy nam na początkowych szczeblach owej kariery jest inteligencja instynktowna. Dziecko codziennie styka się się z wieloma bodźcami. Jeśli odbierze je jako bodźce neutralne, które nie wywołają u niego żadnego wpływu nie są zapamiętane. W umyśle dziecka zapisuje się informacja wówczas, gdy napotkany bodziec zastanie przez nie odebrany jako pozytywny lub negatywny. Najlepiej zrozumieć to na przykładzie. Pierwszym celem w karierze życiowej dziecka może być np. pokonanie sporej odległości o własnych siłach, bez pomocy rodziców. Żeby się podnieść dziecko zazwyczaj musi się wesprzeć na jakimś przedmiocie, czy meblu. Przypuśćmy, że obok dziecka stoi wózek i łóżko. Wózek stoi jednak bliżej niż łóżko, do którego malec musiałby dotrzeć raczkując. Dziecko wybiera w jego odczuciu łatwiejszy sposób i próbuje przytrzymać się wózka, by stanąć na własnych nogach. Po oparciu się o ruchomy przedmiot wózek odjeżdża, a malec upada. Jeżeli po tym upadku rozboli go np. pupa skojarzy wózek z negatywną reakcją jego ciała. Gdyby jednak skuszony krótszym dystansem, niż do łóżka, ponownie spróbował podeprzeć się na nim i gdyby ponownie upadł, otrzymałby potwierdzenie negatywnej reakcji. To uczucie bólu przekonałoby go do zaniechania dalszych prób. Oto przykład mądrości ciała, która uprzedza w porę o negatywnym dla człowieka charakterze bodźca. To wsłuchiwanie się w sygnały ciała okazuje się być podstawą inteligentnego zachowania. Na przestrzeni życia człowiek spotyka się z milionami bodźców i tylko mózg jest w stanie je ocenić, zestawić, a następnie kierować ludzkimi decyzjami za pośrednictwem ciała i odczuć jakich doświadczamy. Instynkty i inteligencja instynktowna pozwala przetrwać w pierwszych latach życia i pokonać pierwsze szczeble życiowej kariery.
Inteligencję- rozum często przeciwstawia się emocjom. Emocjonalność towarzyszy biegowi ludzkiego życia zarówno przez same emocje, których człowiek doświadcza, jak i przez reakcje emocjonalne, które wykonuje. Perna prezentując badania D. Goldmana ukazuje siłę i wielkie znaczenie inteligencji emocjonalnej. Na co dzień nie zastanawiamy się nad tym, jak wiele zawdzięczamy emocjom, których doświadczamy. Mają one wielkie znaczenie w osiąganiu kolejnych celów życiowych, które człowiek stawia sobie planując swoją życiową karierę. Być inteligentnym emocjonalnie to rozumieć własne emocje i umiejętne ich wyrażanie. Dzięki poznaniu siebie, swoich emocji człowiek jest w stanie dokładnie poznać swoje mocne strony i swoje ograniczenia. Mając takie zestawienie swoich cech z łatwością może wyznaczać sobie dalsze cele. Osoba świadoma swoich wad i luk zarówno w wiedzy, sprawności jak i umiejętności precyzyjniej potrafi wyznaczyć sobie życiową drogę. Sprawne i konstruktywne wyrażanie odczuwanych emocji usprawnia komunikację. Poprawia to zdolności interpersonalne. Dzięki temu człowiek może być lepiej odbierany przez społeczeństwo, szybciej odnajdzie się w nowej grupie. Wpłynie to również na umiejętność budowania i podtrzymywania relacji z innymi. Świadomość emocjonalna pozwala na wyznaczanie realnych celów, które człowiek jest w stanie zrealizować. Dzięki tej świadomości rośnie także wiara człowieka we własne siły i możliwości. Gdy człowiek sięga po to, co zdobyć może odnosi sukces. Sprawia to, że poczucie własnej wartości roście, a co za tym idzie wzrasta wiara w samego siebie. Poza tym chcąc zakomunikować nasze emocje musimy umieć je nazwać. Szukając odpowiednich określeń człowiek wzbogaca swój język, co dodatkowo usprawnia komunikację interpersonalną.
Znając własne emocje i stan ducha człowiek ma możliwość samokontroli. Termin ten oznacza kontrolowanie impulsów, emocji i agresji względem innych i samego siebie. Kontrola to zainteresowanie się nimi, ocena i konstruktywne rozładowanie. Wykonując te procesy należy pamiętać, że emocje wpływają na ludzkie decyzje. Jeśli zaś człowiek dokładnie pozna samego siebie jest w stanie je zbilansować w taki sposób, by decyzje przez niego podejmowane były akceptowane społecznie. Panując nad emocjami człowiek wyrabia w sobie zdolność do unikania utrwalenia się negatywnych emocji tj. strach, czy smutek. Sprawia to, że pogodnie i pozytywnie podchodzi do życia. Optymistycznie spogląda na kolejne wyzwania, przez co odbierany jest jako człowiek życzliwy i radosny. Zwiększa to również społeczne zaufanie do niego.
Mówiąc o inteligencji emocjonalnej nie można nie wspomnieć o auto- motywacji. Polega ona na utrzymywaniu motywacji. Umiejętne kierowanie swoimi emocjami jest skutecznym sposobem, który pomaga w dążeniu do obranych celów i we właściwym podchodzeniu do ewentualnych porażek. Ukierunkowanie emocji sprawia, że człowiek może w dobry sposób wywiązać się z przyjętych na siebie zobowiązań.
Kolejnym czynnikiem inteligencji emocjonalnej jest empatia. To bardzo ważna ale i za razem trudna do osiągnięcia sztuka ludzkiego umysłu. Zanim zrozumiemy emocje i potrzeby innych trzeba w pierwszej kolejności odczytać własne stany, potrzeby i pragnienia. Kiedy człowiek opanuje tę umiejętność nie potrzebuje słów do tego, by być dobrym przyjacielem. Stan ducha innych potrafi odczytać z wyrazu twarzy, postawy, czy gestów. W taki sam niewerbalny sposób potrafi okazać wdzięczność, wesprzeć w potrzebie, czy współweselić się.
Z empatią związana jest zdolność społeczna. Ten czynnik inteligencji emocjonalnej rozbudowany mają osoby kierujące jakąś grypą osób np. głowa rodziny, przewodnicy itd. Siłą tych osób jest rozwiązywanie problemów poszukując jednocześnie równowagi pomiędzy zaspokojeniem potrzeb jednostek oraz ogółu. Osoby posiadające tę inteligencję mają rozbudowaną zdolność komunikacyjną i potrafią słuchać. Osoby te pozostają w harmonii z innymi i zwrócone są w stronę innych. W swoich działaniach godzą swoje potrzeby z potrzebami innych. Odznaczają się również zdolnością wpływania na innych ludzi, umiejętnością autoprezentacji i gorliwością w wychodzeniu naprzeciw potrzebom innych ludzi.
Ludzie posiadający inteligencję krytyczną mają zdolność analizowania. Osoby te nie przyjmują suchych faktów, czy bodźców wysyłanych przez środowisko zewnętrzne ale samodzielnie próbują dociec prawdy. Szukają argumentów na potwierdzenie tego, co usłyszeli, czy przeczytali. Jest to niezwykle ważna umiejętność pomagająca umacniać swoją pozycję w karierze życiowej i wspinać się na wyższe stadia. Osoba, która podpiera swoje racje solidnymi argumentami, których sama szuka odbierana jest przez środowisko jako osoba rzeczowa, pewna siebie, nie przyjmująca wszystkiego, co słyszy, ale tego co jest podparte solidnymi argumentami. Mama, która używa racjonalnych argumentów zabraniając nastolatkowi wyjść na imprezę będzie odbierana z szacunkiem. Osoby te często zadają sobie pytanie „dlaczego?” i same szukają na nie odpowiedzi. Myśl krytyczna jest narzędziem niezbędnym do dokonywania prawdziwie wolnych wyborów. Znając argumenty za i przeciw człowiek może dokonać wyboru, który najlepiej będzie zaspokajał jego potrzeby i w wyniku którego nie poniesie strat. Aby jednak tak się stało potrzebne jest zwątpienie- w to co słyszę, widzę, czuję. Gdy człowiek wątpi szuka odpowiedzi, która rozwieje jego wątpliwości.
Pragnę wspomnieć jeszcze o jednym rodzaju inteligencji pomagającej w karierze życiowej. Jest to inteligencja duchowa. Człowiek obdarzony tym rodzajem inteligencji odznacza się dużym altruizmem i poświęceniem dla innych. Nie trzeba tu podawać takich przykładów jak Karol Wojtyła, czy Matka Teresa z Kalkuty. Takich ludzi wokół nas jest bardzo wiele: nauczyciele poświęcający wolny czas na pomoc uczniom, osoby czynnie uczestniczące w wolontariatach, członkowie stowarzyszeń i fundacji działających na rzecz innych, czy nawet sąsiadka, która troszczy się o chorych, starszych sąsiadów, czy matki czuwające przy łóżkach ciężko chorych dzieci. Bez problemu można w tych ludziach odnaleźć współczucie, cierpliwość i determinację. Są to również osoby niezwykle tolerancyjne. Nie urządzają kastingów, na osoby, którym mogą pomóc. Swoją pracę kierują do wszystkich, którzy jej potrzebują. Nie liczy się dla nich wyznanie, styl życia jaki prowadzą, czy grupa społeczna, z której się wywodzą. Są to osoby dalekowzroczne- swojej pracy i swoich myśli nie koncentrują na tym co jest teraz, ale wybiegają w przyszłość. Organizują pomoc długofalową. Mają również świadomość, że efekty są niekiedy widoczne dopiero po długim czasie. Nie zraża ich to jednak i z pełnym poświęceniem i oddaniem angażują się w pomoc innym.
Czy jednak zawsze jest tak, że inteligencja zbliża nas do upragnionego celu? Wydaje się, że w dzisiejszym świecie liczy się raczej spryt niż inteligencja. Ludzie inteligentni są z jednej strony wielkim potencjałem pracodawcy a z drugiej strony stanowią dla niego zagrożenie. Inteligentny pracownik wie jak wykorzystać słabe strony szefa, by odnieść osobisty sukces. Osoba taka również szybko analizuje obecną sytuację firmy, wychwytuje jej niedociągnięcia. Jeśli szefostwo firmy pragnie je ukryć osoba taka może być postrzegana, jako ktoś, kto może "nieźle namieszać". Osoba inteligentna często awansuje, robi karierę. Nie zawsze to może jednak oznaczać dla niej sukces. Bywa, że mówi się o nich "lizusy", "pupilki szefa". Nie darzy się ich sympatią, odsuwa na bok, nie zaprasza na koleżeńskie wypady. Jeśli szef postrzega go jako zagrożenie może to zakończyć się nie tylko stagnacją zawodową ale nawet wymówieniem umowy o pracę. Życiowo, nie zawodowo, także może to wyglądać nie ciekawie. Oglądając serwisy informacyjne, wypełniając urzędowe formalności, słuchając wypowiedzi "fachowców" człowiek inteligentny może być rozdrażniony i zbulwersowany z powodów rozwiązań, które funkcjonują w dzisiejszym świecie. Może prowadzić to do zakłóceń w kontaktach społecznych, niezdrowych relacji z otoczeniem, a nawet osamotnienia, nie tylko w poglądach ale i w życiu.
Spoglądając na dzisiejszy świat można rzec, że jedynie inteligencja spleciona ze sprytem i dystansem do świata jest jedyną receptą na zdrowe funkcjonowanie w świecie i drogą do osiągnięcia życiowego sukcesu.

sobota, 29 maja 2010

między głębią orginalu a płytką komercją..

Dlaczego najbardziej popularne Radia karmią nas ciągle tą sama muzyką, tych samych artystów i nie ma miejsca na młode kapele? Czy to wina Radia czy może samych ludzi którzy chca słuchać takiego materiału ? prostej, nie skomplikowanej muzyki. A może taka muzyka jest lepsza od tzw. alternatywy.
A telewizja?- tu już chyba w ogóle nie ma miejsca na coś nowego. Od lat jesteśmy karmieni tymi samymi programami, a stacje muzyczne są „przepchane” komercją i utworami, które z lekkością sprzedadzą się. Otóż, siadam sobie pewnego deszczowego dnia przed TV, bo cóż innego w deszczowe dni robić i przeglądam. Skaczę z kanału na kanał. Serial, reklama najlepszej herbatki odchudzającej, dalej - telenowela brazylijska, kolejno trafiam na człowieka niegdyś kojarzonego z ambitnymi rolami w Teatrze Narodowym, dziś powiemy o nim: Pan od reklamy BONUXA, idąc dalej.. BINGO! Stacja muzyczna. Widzę grupkę „wycackanych” murzynek poruszających się w rytm muzyki. Z ciekawości zostaję na dłużej. Na dwadzieścia obejrzanych teledysków w jednej z polskich stacji muzycznych, podkreślam POLSKICH! Szesnaście z nich, to utwory rodem z USA. Raperzy ozdobieni w złote łańcuchy i dresy najlepszej marki śpiewający o tym jak to im w życiu ciężko, o tym, że nikt im nie pomaga, w ogóle caly świat jest zły,a oni biedni. Biedni i pokrzywdzeni przez cały świat, mimo tego,że zbijają miliony będąc w czołówce list przebojów w takich właśnie stacjach. Te same twarze od X lat. A jeśli jest już coś odrobinę świeższego, to widzimy toco trzeci utwór.. Ale, ale.. nowy kawałek.. w podpisie widzę polskie nazwisko.. moja iskra nadziei w ów stację powraca. Powraca, lecz po chwili stwierdzam, że wolałam jednak słuchać poprzednich numerów. Po niemiecku, włosku czy francusku. Dlaczego? Z prostego powodu ! Za nic nie rozumiałam o czym ów artyści do mnie mówią. Tymczasem staje mi przed oczmi polska artystka przekazując mi motto życiowe: „uwierz, czasem nie oznacza więcej”. I myślę. CO autor miał na myśli. Przez dłuższa chwilę zastanawiam się, czy jest ze mną coś nie tak? Po namyśle, stwierdzam, że chyba jednak to nie ze mną, a z artystką jest coś nie tak. Nijak nie potrafię odczytać tego ni w dosłowny, ni metaforyczny sposób.. wkurzam się, na co dzień otacza mnie muzyka ambitna, alternatywna, o treściach, które od pierwszego momentu, wbijają w krzesło. I co? I nic..,, w radio nikt nigdy nie usłyszał żadnego ich kawałka o tv nie wspominając już w ogóle, nie ma ich na plakatach, na pierwszych stronach gazet. Znają ich jedynie Ci,dla których muzyka to coś więcej niż połowa gołego tyłka na wizji, czy muzyka przy której można powyginać się na deskach dyskoteki. Chwała Bogu, że w moim kraju jest jeszcze dosyć spora grupa takich właśnie „kulturalnych” ludzi.

Na studiach zawsze mówili mi: „Trzeba mieć swój język, swój rozpoznawalny styl i być oryginalnym”, po czym prezentowali badania mówiące, że najpopularniejszymi swego czasu tytułami gazetowymi, których tematyczne zastosowanie było kosmicznie szerokie, były dwa super oryginalne wykwity: pierwszy „I co dalej?”, oraz drugi: „Druga strona medalu”. Stosowano je zarówno w relacjach sportowych, jak i w reportażach np. z dnia spędzonego w firmie pogrzebowej. Minęło kilka lat, a ja mam wrażenie, że wszyscy piszący do serca sobie te uwagi wzięli, uwierzyli w siłę swojego pisania i poznali moc przekaźnika jakim są media. Teraz tę moc wykorzystują na kreowanie swojego jakże krytycznego wizerunku. Oni teraz w chwil kilka mogą pod niebiosa unieść, oni w sekund parę mogą zrzucić z piedestału i zagrzebać, albo na wieczną śmieszność skazać. I boli to.
Oczywiście jako zupełnie przeciętny człek o zainteresowaniach ogólnomuzycznych i ogólnokulturalnych, w tamtą stronę goryczą mi się odbija. No bo przeglądam zupełnie niemuzyczną gazetę i widzę ogromną reklamę płyty młodego zespołu, która wszem i wobec ogłasza, iż ta cd to debiut roku i najlepsza płyta roku 2010, choć do jego zakończenia pozostało „ledwie” 7 miesięcy. Oczywiście traktuję takie chwyty zgodnie z ich przeznaczeniem, i z czystym, otwartym na młode, sercem, zabieram się do przesłuchania tego materiału dźwiękowego. I trafia mnie po chwili, choć powinno raczej spłynąć jak po drobiu. Trafia mnie bo okazuje się, że nasi, grają jak nie nasi, dodatkowo śpiewają o bzdurach w sposób niesamowicie pretensjonalny i drażniący, a brzmieniowo i gatunkowo spóźnili się o kilka lat. Dodatkowo sugeruje się, że kto jak kto, ale ONI to wiedzą jak pisać dobre songi. Ja szukam tych songów, ale ich nie słyszę, więc się poddaję. Płyty na własność nie kupię. Ale moje rozczarowanie ma się nijak do innych recenzji w prasie. Bo ja czytam teksty w stylu ”w końcu nasi grają światowo, tak jak grają najwięksi” i mi smutno bo z jakiej paki my musimy do nich równać? Czemu musimy być światowi? Czemu największym sukcesem polskich niezależnych kapel ma być fakt, że grają tak jak za granicą? Czemu cieszymy się, że w końcu jest zespół, którego nie powstydzimy się poza naszym krajem, bo gra tak jak się gra u nich? A czemu my musimy te nasze kompleksy leczyć w ogóle? Świata przecież nie zmienimy. W hameryce każdy gnojek, zanim porządnie opanuje jazdę na bmxie, może iść do sklepu i za kieszonkowe zakupić dobre wiosło i wzmacniacz, tłuc z kolegami do bólu, aż mu łapy odpadną i okaże się czy coś tego wspólnego muzykowania będzie czy nie. Tam zdecydowanie łatwiej o narodziny legendy. Szanse są nieporównywalnie większe. Ile samorodnych talentów u nas w Polszy umarło śmiercią naturalną? Ilu nieświadomym opatrzność dała talent, który przez losu nieopatrzność zmarnowali? No bo tu się żyje inaczej niż w usa czy na wyspach. Tu łatwiej znajdziesz dilera niż miejsce do grania, szybciej wciągniesz się w misję na Marsa niż w granie żywej muzy. This is not USA... - jak śpiewał wielki Farina. Czemu musimy miarą makro mierzyć nasz mikrokosmos? Przecież nawet jeśli pojawi się na polskim rynku zespół, który na łopatki rozłoży wszelaką konkurencję i na wysokim światowym poziomie nagra super przebojową indie płytę, to w skali makro przepada niechybnie, od zaraz, od ręki, momentalnie. Próby były: Hey i Myslovitz podjęli rękawicę, ale szybko wrócili do nas na tarczy. Kto jak kto, ale oni chyba mogą śmiało powiedzieć, że lepiej rządzić w piekle niż służyć w niebie.

Zaintrygowała mnie jeszcze jedna rzecz. Najświeższy przykład festival TOP TRENDY. Koncert TRENDY. Wchodzę na web stronę i czytam: „Po raz ósmy, podczas Sopot TOPtrendy Festiwal, Telewizja POLSAT będzie promować młodych wykonawców tzw. wschodzące gwiazdy i nowe muzyczne style „. Nowięc siadam, oglądam, bo kto wie, może coś fajnego się trafi. I co widzę? Wschodzące gwiazdy, które mają za sobą trzy wydane płyty, od dziesięciu lat pojawiaja się „na salonach” i w festiwalach. No więc o co chodzi ja pytam. Jaką szansę ma młody zespół ( bez kontaktów i show biznesowej przeszlości)na zaistnienie w taki sposób?

Podsumowując: przebić się można 3 sposobami. albo się ma markę - przykład Sidney Polak. był perkusistą T.Love od 14 lat, po czym nagrał solową płytę wydaną przez EMI., w radiu się usłyszało, bo wiadome, że ludzie będą tego słuchać z samej ciekawości. Płytę kupią, bo jak EMI wydało, to pewnie hit. Niestety ostatnio co raz częściej zamiast HIT trafia się KIT. Bo przestaje liczyć się jakość, a ilość. Masówka= zysk. Nie tylko dla artysty, który gdzieś tam z siebie wybębni kilka słów do mikrofonu, a dla całej masy innych dobrych ludzi, którzy ów płytę tworzyli i ciężko na nią pracowali, by potem ją wypromować tak, by zgarnąć za nią dobra kasę.

Drugi sposób, to typowy przykład: "Dzień dobry, nagrałem płytę, tutaj jest singiel.. oj koperta mi wypadła to Pańska?"

Ostatni sposób na „wejście na falę” To tak zwane:„ nie masz talentu, możesz pokazać cycki”. Nie wiesz o czym śpiewać? Twój głos nikaj pasuje do czesoś zwanego : "sztuką muzyczną" Nie martw się! Wystarczy,że wsuniesz na siebie skąpą mini. i będzie ok. Ludzie kupią.

Wysówa się więc nam tylko jedna wizja. To co dobre, jest w dalszym ciągu zaściankowe. Nie zepsute. Ileż to razy słyszymy: „Kiedyś grali dla siebie, a teraz pojawiają się w komercyjnej telewizji” Chcesz być kimś, rób swoje niezależnie od ceny jaką za to zapłacisz. Chcesz iść w stronę komercji, która o ile uda Ci się, to Cię kupi po to, by zrobić na Tobie jak najwięcej kasy, po czym puścić w niepamięć, bo „nowy towar” stoi tuż za Tobą i czeka na swoje 5 minut. Rób to, z czym chcesz, aby Cię kojarzono.

sobota, 8 maja 2010

patriotyzm czy demonstacja fałszu?

w polskiej historii pełno jest dat, których woleli byśmy nie pamiętać. 10 kwietnia jest kolejnym takim dniem. Najpierw zderzenie z okropną informacją o tragedii, niedowierzanie a następnie śledzenie kolejnych doniesień. Przedmieście Krakowskie w ciągu kilku godzin zamieniło się w ogromne skupisko ludzi... Oglądałam to z zewnątrz wyłączając emocje, które były nieodzownym towarzyszem tych dni... Przysłuchiwałam się wielu wypowiedziom, które były pełne patosu... Z tego ogromnego tłumu słychać było głosy o "kochanym prezydencie", "wielkim człowieku", "oddawaniu hołdu" itp. Wszystko te słowa zapisałam w cudzym słowie, ale nie traktuję ich jako cytatów. Zapisaałm je w takie formie, gdyż wg mnie pełne są ironii i fałszu... Zanim doszło do tragedii prezydent RP nie miał wielu zwolenników, jego wizerunek pozostawiał wiele do życzenia. Patrząc na niego widzieliśmy gbura wrzeszczącego "spieprzaj dziadu!", niewychowanego oprycha mówiącego "ta małpa w czerwonym" i mało inteligentnego polaczka wieszającego flagę do góry nogami... Gdzie więc krył się ten wielki patriota, oddany kraju prezydent i obrońca tradycji rodzinnych? Pomijając kwestię pochówku chcę poruszyć jeszcze sprawę szumnie nazwanej "oddawania hołdu". Pytam ile osób poszło tam z głębokiej potrzeby serca oddania hołdu tragicznie zmarłemu prezydentowi RP (bez względu na to kim on był), a ilu z czystej ciekawości (nie zawsze wstęp do Pałacu Prezydenckiego jest tak łatwy), a ilu jeszcze tylko dlatego, że "wypada", bo "inni idą, to ja pójdę i ja... jeśli na Krakowskim Przedmieściu my, Polacy, staliśmy z potrzeby serca, jeśli uznawaliśmy wielkość zmarłego,, jeśli chcieliśmy złożyć mu hołd, to dlaczego nie czuć prawdy płynących z naszej postawy i słów? Mam wrażenie, że słowo patriotyzm utraciło swą moc, głębię i dawne znaczenie. Dziś sprowadza się ono do jawnego demonstrowania postawy (jaką przejawia większość lub jaką przedstawić wypada), do wstawienia zdjęcia/ czarnej wstążki na portalach społecznościowych, wpisania świeczki w opis komunikatora GG. Patriotyzm nie oznacza hołdu i postawy pełnej powagi z barwami narodowymi i powiewającą flagą ale komórką w dłoni, zdjęciami i filmami z uroczystości pogrzebowych...

niedziela, 28 marca 2010

wolność słowa czy ideologiczna walka?

Jakiś czas temu Polska żyła tzw. sprawą Alicji Tysiąc. Polskie społeczeństwo podzieliło się na tych, którzy w imię piątego przykazania (nie zabijaj) potępili decyzję kobiety o poddaniu się zabiegowi aborcji i tych, którzy przyjmując postawę empatyczną poparli jej prośbę. Alicja Tysiąc była matką dwójki dzieci. Lekarze przestrzegali ją przed kolejną ciążą. Dziewięciomiesięczny czas, który dla przyszłej matki jest czasem przygotowań i czekania na pojawienie się dziecka na świecie dla niej oznaczał jedno- groźbę utraty wzroku. Los tak pokierował jej życiem, że podczas kolejnej wizyty u lekarza dowiedziała się, że nosi w sobie trzytygodniowy płód. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie co czuła kobieta stając przed jakże drastycznym wyborem. Ona albo dziecko, które w sobie nosi. W końcu podjęła decyzję i wystosowała prośbę o aborcję. Sprawa szybko obiegła kraj,a kobieta została przedstawiona jako nie- matka. Obrońcy życia i redaktorzy "Gościa Niedzielnego" niemal zgładzili kobietę i przygnietli ją ciężarem słów. Zaczęła się walka, którą jedni nazywali walką o życie, a przeciwnicy walką o wolność słowa. Artykułami została dotknięta nie tylko Pani Alicja ale i jej rodzina. Kobieta została namaszczona stygmatem złej matki, złej chrześcijanki i złego człowieka. Sprawa została oddana do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Kobieta pragnęła skorzystać z prawa, które mówi, że ciąża może zostać legalnie usunięta, jeśli płód zagraża życiu kobiety. Na potwierdzenie swojej prośby miała plik badań i oświadczeń lekarskich. Zaszczuta kobieta nie usunęła ciąży. Przebyła trzecie cesarskie cięcie i wygrała sprawę w Brukseli przeciwko "Gościowi Niedzielnemu". Dziś kobieta opiekuje się trójką dzieci. Stanowi to dla niej nie lada wyzwanie, gdyż aktualnie jej wada wzroku sięga -27 dioptrii. Chrześcijanie i czytelnicy pisma potępili kobietę i jej prośbę o aborcję. Zastanawia mnie tylko jaką pomoc zaoferowali i jaką pomocą obdarzają Panią Alicję dziś, gdy tej pomocy potrzebuje. Myślę, że kobieta bała się tego, że jeśli straciłaby wzrok (nie usuwając ciąży) odebrano by jej dzieci, ze względu na to, że kobieta nie mogłaby się dostatecznie nimi opiekować. Czy wówczas tragedia nie byłaby większa? Miesiąc temu sprawa została zamknięta ale Polska długo jej nie zapomni. Nie tylko dlatego, że byłą to sprawa głośna ze względu na wybór, przed jakim stanęła kobieta, ale ze względu na walkę między pismem a Panią Alicją. Czy wolność słowa pozwala na to, by kogoś obrażać, ubliżać mu i stygmatyzować słowem? Czy i na ile możemy korzystać z praw, które funkcjonują w polskim prawodawstwie? Czy wreszcie żyjemy w kraju, który dba o nasze bezpieczeństwo, chroni nas- obywateli Polski, czy w kraju, gdzie wciąż panuje ideologia rządząca ludzkimi umysłami?

niedziela, 7 marca 2010

na dzień dobry!

cześć
notki, które będę zamieszczać na tym blogu dotyczyć będą niecodziennych wydarzeń, kontrowersyjnych faktów, ważnych i ciekawych sytuacji, które kreują wizerunek otaczającej nas rzeczywistości, zmieniają punkt widzenia i zmuszają do refleksji...
mam nadzieję, że znajdziecie tu coś dla siebie i będziecie dzielić się ze mną swoimi przemyśleniami...
zachęcam do czytania :)